Mam taką teorię, że jakość polskiego filmu można spokojnie ocenić na podstawie jakości plakatu promującego tenże film. Sprawdza się w 90% przypadków.
Przykłady z ostatnich miesięcy:
Plakat do filmu "ciacho" to kiczowata kolorystyka i nadmiar motywów powodujący, że nie wiadomo właściwie, na czym zawiesić oko. Do tego mega oryginalny pomysł, by na plakacie zamieścić jak najwięcej twarzy aktorów robiących głupie miny. Całość wygląda, jak gazetka supermarketu. Jednym słowem "dramat" (podobnie jak będąca przedmiotem promocji "wreszcie prawdziwa komedia").
Na plakacie do "Wyjazdu integracyjnego" mamy banał i schematyczność do kwadratu. Postacie powklejane bez ładu i składu, typografia jak w wordzie, żadnego sensu i myśli przewodniej. Filmu nie widziałem, ale coś mi mówi, że tam sensu i myśli przewodniej też nie uświadczę.
Dla porównania dwa niezłe plakaty do filmów "Kret" i "Listy do M". Nie jest to może szczyt artyzmu, a rozwiązania graficzne mooocno wzorowane na zachodnich "tryndach", ale... widać, ze twórcy plakatów trochę się wysilili. To nadal sztampa ale dobrej jakości. Mocne trzy gwiazdki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz