Dopiero niedawno dowiedziałem się, że powstające lotnisko w Modlinie ma już swoje logo. Oto ono:
Ważniejszy od loga był jednak dla mnie jego opis: „(…)Sygnet w kształcie kuli ziemskiej obrazuje widok z samolotu wznoszącego się dynamicznie nad mazowieckim pejzażem, tuż przy charakterystycznym zbiegu dwóch rzek: Narwi i Wisły. Kolorystyka nawiązuje do malowniczych pejzaży wokół Modlina oraz do pasiastych sukien mazowszanek, co podkreśla polski, narodowy charakter portu lotniczego.”
Malownicze pejzaże? Pasiaste suknie mazowszanek? Na to bym nie wpadł…
Wspominam o tym nie po to, by się naśmiewać ale dlatego, że przykład lotniska w Modlinie ilustruje poważny problem w projektowaniu logo. Teoretycznie bowiem logo powinno jasno pokazywać indywidualny charakter danej firmy/instytucji, czytelnie komunikować, czym się ten podmiot zajmuje, a jednocześnie wyróżniać się spośród setek podobnych znaków graficznych z danej branży.
W praktyce jest to jednak bardzo trudne. Przy projektowaniu znaku graficznego lotniska w grę wchodzi ograniczona symbolika (samolot, ptak, ewentualnie same skrzydła). Zobrazowanie miasta, na terenie którego znajduje się lotnisko, też nie jest łatwe.
Często pomocna okazuje się sama nazwa, budząca jednoznaczne skojarzenia. Przykład z branży lotniczej:
Bierzemy motyw korony, wpisujemy w to motyw samolotu (ów) i gotowe!
W przypadku Modlina zwycięzcy przetargu na logo lotniska mieli jednak z pewnością ciężki orzech do zgryzienia, no bo z czym się kojarzy Modlin? Z niczym (no dobrze, nielicznym z Twierdzą Modlin). Autorzy postawili więc na ogólne skojarzenia z Mazowszem i dorobili skomplikowaną ideologię uzasadniającą taki a nie inny wybór elementów i kolorystyki.
Dobre logo powinno mówić samo za siebie. Niestety logo lotniska w Modlinie nic nie mówi, dlatego trzeba było tworzyć poezję w stylu pasiastych sukien mazowszanek. Coraz częściej w księgach identyfikacji wizualnej możemy napotkać takie kwieciste opisy, uzasadniające, co autor miał na myśli projektując logo.
Tylko że obcokrajowiec lądujący w Modlinie nie będzie czytał księgi znaku i nie domyśli się, że to niebieskie to "charakterystyczny" zbieg Narwi i Wisły.
A jak wyglądają loga innych międzynarodowych lotnisk?
Jak widać, powyższe znaki graficzne delikatnie mówiąc, nie rzucają na kolana. Nie mówią nic ani o samym lotnisku, ani o mieście ani nawet o państwie, do którego lecimy. Wydaje się natomiast, że najlepszą strategię obrali Azjaci – skoro w dziedzinie symboliki i tak nie wymyślimy niczego oryginalnego, to niech przynajmniej logo będzie atrakcyjne wizualnie.
Na tym tle loga polskich portów lotniczych wypadają całkiem nieźle:
W przypadku Okęcia jakieś nawiązanie do nazwiska patrona (tak, jak to zrobili w Gdańsku) mogłoby przynieść ciekawsze rezultaty, we Wrocławiu nad księgą znaku należałoby popracować (ten pomarańczowy napis na niebieskim tle, arghh!), ale generalnie jest OK.
Wydaje mi się natomiast, że w przypadku Modlina można się było bardziej postarać. Swoją drogą, ciekawe jaka będzie kolorystyka terminalu – jeśli taka jak w przypadku logo to masakra…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz