Dobry projekt graficzny powinien być prosty (nie mylić z
„prostacki”) i oszczędny w formie. Anglojęzyczni mają na to dobre określenie
„clean layout” czyli projekt „czysty”, pozbawiony wizualnych śmieci. W
typografii istnieje kilka zasad, których należy przestrzegać przy tworzeniu „czystych”
układów tekstowych. Pierwszą z nich jest zasada, by wyróżniać w tekście tylko
to, co naprawdę zasługuje na wyróżnienie. Innymi słowy, jeśli wyróżniamy
wszystko, to tak naprawdę nie wyróżniamy niczego a jedynie obudowujemy projekt
typograficzny w niepotrzebne dodatki, utrudniające odczytanie tekstu. Druga
zasada dotyczy sposobu wyróżniania a konkretnie unikania podwójnego wyróżniania
– przykładowo, jeśli dane słowo/zdanie
składamy kursywą, to nie potrzebujemy już go pogrubiać.
No cóż, zasady są od tego, by je łamać. Śledząc felietony
zamieszczane w prasie i w Internecie natrafiłem na dwa koszmarki typograficzne,
które warto zaprezentować ku przestrodze.
Pierwszy to felietony Waldemara Łysiaka, publikowane w
tygodniku „Uważam Rze”. Klasyczny
przykład łamania pierwszej zasady. Autor stosuje ten styl również w swoich
książkach jednak w felietonach wydaje się on szczególnie irytujący.
To jednak pikuś w porównaniu z masakrą typograficzną
dokonywaną na blogu Janusza Korwina-Mikke. Czego tu nie ma: kroje różnej
wielkości, odmiany zwykłe i pogrubione, „wściekłe” kolory, brakuje tylko
animowanych gifów…
Nie sądzę, by między posiadaniem prawicowych poglądów i
kiepskim zmysłem wizualnym, występowała
dodatnia korelacja. Jeśli znacie Państwo podobne przykłady z lewej
strony sceny politycznej, to chętnie zobaczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz