sobota, 7 stycznia 2012

Co za dużo to niezdrowo


Dobry projekt graficzny powinien być prosty (nie mylić z „prostacki”) i oszczędny w formie. Anglojęzyczni mają na to dobre określenie „clean layout” czyli projekt „czysty”, pozbawiony wizualnych śmieci. W typografii istnieje kilka zasad, których należy przestrzegać przy tworzeniu „czystych” układów tekstowych. Pierwszą z nich jest zasada, by wyróżniać w tekście tylko to, co naprawdę zasługuje na wyróżnienie. Innymi słowy, jeśli wyróżniamy wszystko, to tak naprawdę nie wyróżniamy niczego a jedynie obudowujemy projekt typograficzny w niepotrzebne dodatki, utrudniające odczytanie tekstu. Druga zasada dotyczy sposobu wyróżniania a konkretnie unikania podwójnego wyróżniania –  przykładowo, jeśli dane słowo/zdanie składamy kursywą, to nie potrzebujemy już go pogrubiać.

No cóż, zasady są od tego, by je łamać. Śledząc felietony zamieszczane w prasie i w Internecie natrafiłem na dwa koszmarki typograficzne, które warto zaprezentować ku przestrodze.
Pierwszy to felietony Waldemara Łysiaka, publikowane w tygodniku „Uważam Rze”.  Klasyczny przykład łamania pierwszej zasady. Autor stosuje ten styl również w swoich książkach jednak w felietonach wydaje się on szczególnie irytujący.



To jednak pikuś w porównaniu z masakrą typograficzną dokonywaną na blogu Janusza Korwina-Mikke. Czego tu nie ma: kroje różnej wielkości, odmiany zwykłe i pogrubione, „wściekłe” kolory, brakuje tylko animowanych gifów…


Nie sądzę, by między posiadaniem prawicowych poglądów i kiepskim zmysłem wizualnym, występowała  dodatnia korelacja. Jeśli znacie Państwo podobne przykłady z lewej strony sceny politycznej, to chętnie zobaczę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz