Wypuszczenie na rynek polskiej edycji Practical Photoshop
Polska jest dobrą okazją na krytyczną analizę czasopism poświęconych
projektowaniu graficznemu.
Jednym z pierwszych zadań przy pracy nad jakimkolwiek nowym
magazynem jest określenie grupy docelowej. W przypadku magazynów graficznych
widzę dwie takie grupy:
- grupa A: ludzie po
prostu interesujący się ta tematyką oraz graficy-amatorzy, którzy w domu na
nielegalnym oprogramowaniu tworzą prace na użytek własny lub znajomych,
- grupa B: osoby z
branży: graficy, DTPowcy, ilustratorzy, dyrektorzy kreatywni itp.
Mamy określony „target”, przyjrzyjmy się teraz zawartości
klasycznego magazynu graficznego. Składają się na nią:
- tutoriale czyli
materiały instruktażowe,
- prezentacje prac
różnych artystów,
- recenzje sprzętu i
oprogramowania,
- prezentacje
działalności studiów graficznych i agencji reklamowych,
- darmowe tekstury,
fonty, tapety, pędzle, zdjęcia dołączane na płycie CD.
Przeglądałem w życiu kilkanaście polskich i zagranicznych
czasopism i dochodzę do wniosku, że ich zawartość nie odpowiada na potrzeby
żadnej z dwóch wymienionych wcześniej grup docelowych.
Zajmijmy się najpierw grupą A. Główny problem polega na tym,
że w dzisiejszych czasach Internet oferuje tysiące darmowych tutoriali, grafik,
tekstur, pędzli innych drobiazgów ułatwiających życie początkującym grafikom.
Ponadto przeciętny szympans dysponujący szybkim łączem jest w stanie
bezproblemowo (nielegalnie) ściągnąć płatne materiały video. Ceny polskich
magazynów kształtują się na poziomie 20 złotych – przy takiej dostępności i
różnorodności materiałów w sieci nie ma zatem motywacji, by je kupować.
Teraz grupa B: są to osoby poszukujące czegoś więcej, niż
tylko banalne porady jak kolorowe zdjęcie przekształcić w Photoshopie na sepię.
Tymczasem zawartość merytoryczną wszystkich magazynów graficznych można
określić jako mierną. Ciekawa szata graficzna przykrywa zazwyczaj płytkie i
sztampowe informacje oraz marketingowy bełkot (prym wiedzie tu Computer Arts,
co numer to głupsze teksty, np. garść porad od artysty-wizjonera: „Zakochaj
się”, „Odkryj samego siebie”, „Uwolnij wewnętrzną energię”). Recenzje albo
dotyczą nikomu niepotrzebnych gadżetów albo poświęcają danemu produktowi dwa
akapity.
Nie inaczej jest w przypadku Practical Photoshop Polska. Na
jego łamach mistrzowie projektowania graficznego i eksperci od sztuk wszelakich
zdradzają nam swoje sekrety dotyczące tworzenia warstw dopasowania i usuwania
plamki ze zdjęcia. Wow, normalnie szacunek.
Ponadto twórcy polskiej edycji nie ustrzegli się wpadek,
jeśli chodzi o szatę graficzną. Spolszczono photoshopową terminologię ale
zapomniano podmienić zrzutów ekranowych. Chyba, że to celowy zabieg, bo
założono, że magazyn będą czytać osoby pracujące zarówno na polskiej jak i na
angielskiej wersji językowej Photoshopa. Tak, czy owak, ten miks językowy mnie
osobiście razi.
Nie tak bardzo jednak, jak ta literówka:
Na dodatek DTP-owcy przy składzie skopiowali feralny tekst
na kilku następnych stronach.
Nie czepiałbym się, gdyby chodziło o tygodnik. Ale PPP jest
dwumiesięcznikiem, na dodatek to pierwszy numer więc mieli naprawdę dużo czasu
na jego przygotowanie i sprawdzenie błędów!
Wracając do głównego wątku: nie twierdzę, że w dobie
Internetu magazyny drukowane nie mają racji bytu. Wręcz przeciwnie - uważam, że
w branży graficznej drukowaną formę można fajnie wykorzystać np. zamieszczając
w magazynie próbki różnych uszlachetnień druku (czego nie da się oczywiście
zrobić w Internecie). Brakuje natomiast wartości dodanej, ciekawego i
kompleksowego ujęcia konkretnego tematu, branżowej dyskusji, studiów przypadku.
Przykładowo, samej tylko kwestii umów licencyjnych (fonty, zdjęcia stockowe) można
spokojnie poświęcić cały numer. Czekam na taki magazyn w Polsce i gotów byłbym zapłacić za
niego nawet 50 złotych. Tymczasem pozostaje surfowanie po Internecie.